zmiany.

Wiziting Wrocław:


Dramatyczne Adowe urodziny:






Moje życie przeszło niezłe zatrzęsienie. Jednak jak widać nie każdy morał poprzedza bajka.


19 grudnia 2010

w obiegowym sensie tego słowa.




 
 A to Nikodem, jea. Kąpiemy!

Jest dobrze. W wolnych chwilach obserwuję, jak moje uczucia przechodzą ludzkie pojęcie. Ktoś tam chyba patrzy z góry i lekko się uśmiecha pod nosem. Czy jest "piękny? Nie wiem. Ma około 1.80 wzrostu, włosy mniej więcej takie krótkie jak ty i zielone oczy: po prostu cudowne. Ale... nie. Nie jest chyba piękny w obiegowym sensie tego słowa. Jednak na pewno jest mężczyzną z którym - jeśli go gdzieś zobaczysz - od razu chciałabyś spędzić resztę życia... " (Jonathan Carroll)


A ty moja jedyna blogowa komentarzystko, moje matematyczne skrzywienie umysłu nakazuje mi wyliczyć Ci granicę 'próbowania jeszcze jeden ostatni raz', przy czym 'ostatni' dąży do nieskończoności. Chyba tylko czas ma aktualnie monopol na rozegranie z życiem tej partyjki w trzy-pięć-osiem, jesteś łosiem. Nie wiem nawet któremu kibicuję, oczekuję tylko trafnych i satysfakcjonujących odpowiedzi, niekoniecznie rozwiązania na raz dwa trzy. Za dużo myśli, za mało czynów.
A po ośmiu godzinach samotności to wszystko strasznie śmierdzi. Zostaje mi tylko nadzieja, że ja jednak za Tobą nadążę.

na fali umierania.



 Połowinachy:










Nie czytam książek, ani gazet, nie oglądam filmów, nie sypiam za wiele, nie wyglądam ładnie. Ale chodzę i gadam. Więc chyba można przyjąć, że ciągle żyje. Bo wszystko inne powolutku sobie umiera przez zimą. Taka śmiercionośna pora.

piździernik.



Tak, tak, to wyżej to mój osobisty Robbie Wiliams.
Nie piszę za wiele, nie robię za wiele zdjęć, w ogóle jestem tak nie-za-wiele. Jeśli więc obiecałam Ci jakieś zdjęcia to przyciśnij mnie, pisz, dzwoń, bo ja chce, tylko czasem w zły sposób.



22 października 2010

pućka.


Tak, mam na sobie swoją niezniszczalną, mistrzowską bluzę z Batmanem, której to tak nie trawicie. 

pęknięcie.


Suczita.








Adriana.








+ dodruk krakowski:


Syla.


Krakuf.


I Agata, czyli zdjęcie, którego nikt poza mną nie lubi.




Zdjęcia są. Przeziębnie również.

obóz part.2


Jestem. Wróciłam. Zmęczona, opalona, kilka kilogramów lżejsza, ale przede wszystkim przeszczęśliwa. Kraków mnie zmotywował i pozytywnie nastroił.
Chciałam te kilkadziesiąt zdjęć wrzucić jakoś logicznie. Nie wyszło, jest więc w miarę możliwości w kolejności pstrykania.
















































Ostatnie zdjęcie z obozu jakie zrobiłam. Zdjęcie (mimo szumu) bardzo szczególne, bo z fotelami, które do Krotoszyna już nie wrócą. A na zdjęciu skautowe chłopaki i Marian.



Było fenomenalnie!



25 sierpnia 2010