pantofelek.


I nadszedł moment kiedy żałuje, że przycięłam moje kłaki.

Cenie sobie kolorystykę tych zdjęć, bo nie widać że mam 'ruszofom' koszule. ;)

I później ktoś Ci powie, że okolice Salni są biedne. No a racji mieć nie będzie.

Fotoszop też swoje zrobił, zapewne.

Na te zdjęcia czekałam trochę. Owe trochę jest względne, bo pół roku to jednak sporo czasu. Ale nie narzekam, bo już prawie zapomniałam o jedynej w moim życiu sesji.

Poza tym doszłam do takiego wniosku, że jestem skazana na uczuciowe niepowodzenie. Podstępnie upuściłam pantofelek, a jego szlak trafił. Zgubił się gdzieś i nie ma opcji, żeby ktoś cudownie na niego wpadł. Więc księcia, pałac i koronę mogę sobie odpuścić. Bez żalu, łez i kłamstw.

szczeniara.

Przejrzałam całego bloga od deski do deski i jak zwykle o tej porze roku, doszłam do wniosku "Ale byłam szczeniarą". Najlepsze jest to, że za rok też wpadnę na to samo. I znów będę miała cel by dorosnąć i zrzucić parę kilo(to takie typowe, że aż mi wstyd).
Wiem, że żałosny jest fakt, że ostatnio są wrzucane tylko zdjęcia, które przedstawiają mnie. Tak wyszło. Obiecuje poprawę, bo aż kusi mnie, żeby potarzać się w śniegu(przy -17 stopniach) z aparatem i jakąś modelką. Jednak od powzięcia kroków w tym celu, powstrzymuje mnie fakt, że mój nos pełni funkcje kranu z bakteriami, a tyłek mam pokuty od zastrzyków. Biały puch oglądam więc zza szyby.
Zostawcie mnie samą sobie, a zjem się na drugie śniadanie.