didżej wiadomka.






3:00?



Podobno to Co pisze to wymuszony szit. Serio, Sherlocku?
Tak sobie myślę, że mimo przemokniętych butów, to był świetny początek nowego roku. Miałam sukienkę i świetne towarzystwo, miałam tańce, miałam fajerwerki. Miałam sylwestra takiego jaki powinien on być. Dzięki.

Zauważyłam u siebie pewną skłonność, która pogłębia się z wiekiem. Lubuję się w rozpoczynaniu wszystkiego. Może to być rozpoczynanie wielkiego przedsięwzięcia (choć takich jest pewnie najmniej, o ile w ogóle są), przygody, mniejszego przedsięwzięcia (takie tam wymysły typu: "narysuję Wojewódzkiego", "kupię wreszcie balsam", "zrobię coś z kupą ubrań na krześle, której widok kaleczy każdego dnia moje poczucie estetyki"), nawet drobnych czynności codziennych (wstanę wcześniej i zrobię to, to, to i może jeszcze tamto) i niecodziennych (takie głupoty w przypływach jakichś sentymentalnych nastrojów - pisanie pamiętnika, robienie ludzików z plasteliny, cholera, nawet uzupełnianie zeszytów z aforyzmami). Oczywistym jest, że niczego nie kończę. Czasem ze strachu przed efektem, czasem z lenistwa, czasem po prostu zapomnę, a czasem jeszcze nie wiem nawet, dlaczego. Teraz z pewnością też tak będzie. Można tylko stawiać zakłady, jak szybko.
Mając na karku niemalże osiemnaście lat, po raz pierwszy w życiu powzięłam tzw. postanowienie noworoczne. Nie chodzi o zwalczenie brzydkiego nawyku zaczynania wszystkiego i porzucania na różnych etapach realizacji. Niebanalna rzecz: naprawiam swoje błędy. To takie śmieszne jest dla mnie samej, że robię to od Nowego Roku. Po prostu czuję się ze sobą niezbyt dobrze, bo nie zdarzyło mi się nigdy aż tyle rzeczy spieprzyć, a eksperyment pt. "Jakoś to będzie" nie powiódł się.


Reasumując noworoczne wypociny, mogłabym złożyć tutaj jakieś nędzne życzenia noworoczne jako zapychacz, ale jeśli chodzi o moje ogromniaste grono czytelników (hm, jakieś 3 osoby?), to mogę spokojnie dotrzeć do nich indywidualnie. Także nie życzę wam szczęśliwego Nowego.



11 stycznia 2011

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

i jak dla mnie był świetny.
a co do życzeń noworocznych to takie do mnie najbardziej przemawiają! ;p

majka

Anonimowy pisze...

regularnie zaglądam, acz nie komentuję.
nie będę się pieprzył!

~trędowaty

Anonimowy pisze...

Pewnie się zdziwisz Anno, ale ja też tu wchodzę ;]
będę Cię wspierać duchowo w Twoim postanowieniu, dzięki za "życzenia" ;]
Szpaku ;]

Anonimowy pisze...

czytam i bywam częściej niż raz dziennie. dobra ze mnie obywatelka.

Anonimowy pisze...

No i kolejny wymuszony jak wysranie się przy największym zatwardzeniu we wszechświecie post ;) Gdyby odjąć mu jeszcze - bla bla bla - parę linijek tego pseudo-filozoficznego bełkotu, którym tutaj operujesz i wyrzucić wszystkie te "kontrolfałem skopiowane wuj wie skąd" cytaty, to być może zostałby sam tytuł okraoszony paroma wątpliwej jakości zdjęciami. I może wychodzę w tej chwili na chama, ale mówię (piszę) to co widzę. A co do rzygania obłudą to szerokiej drogi życzę (i drożnego nosa), bo gdyby każdy wychodził z takiego założenia to żylibyśmy na najbardziej zarzyganej planecie w całym kosmosie... Zdrówka życzę ;) Cheers!

Anonimowy pisze...

czytam i bywam, huha!
sikać muszę, ale chyba w Sylw po godzinie 22 powinnam się od tego powstrzymywać ;p
dla mnie również był mega:)