fanatyzm, kicz i komercja.



Pojawiła się u mnie ostatnio przemożna ochota, by wyrzucić z siebie różne bzdury. I tym razem nie mówię tutaj o uczuciach i innych pochodnych, a raczej o moim punkcie widzenia na pewne sprawy. Konkretnie mam na myśli falę kultu maryjnego, która dosłownie ZALAŁA Krotoszyn. Peregrynacja!
Śmierdzi fanatyzmem, kiczem i komercją.
Duchowe przeżycia miałam, ale takie, że już nawet przestaje dziwić to, że do Kościoła coraz bardziej mi nie po drodze.
Poza tym nie dzieje się nic. Wieje wiatr. Odgarniam włosy z oczu. Głupi wiatr.
O nie, pyta się mnie o drogę. Dżizas, łażą, szturchają, patrzą, nie patrzą i jeszcze - akurat mnie - pytają o drogę. Gdzie masz iść? Idź pan z duchem czasu, idź se na dno, idź torbami, nawet za ciosem se idź, bylebym ci nie musiała tłumaczyć jak tam trafić. Brzydko dzisiaj pada deszcz, brzydkie są kwiatki, brzydki widok z okna.



26 lipca 2011

Brak komentarzy: